Pokazał mi miasto inne,
takie wiosenno – zielone,
bardziej dziewicze, niewinne,
bez zgiełku i nie zmęczone.
Widziałem ze szczytu góry,
jak Wisła wije się biała,
w odbiciu pierzastej chmury,
pod zamkiem w Przegorzałach.
A potem oczy ujrzały
wbitą, jak grafit w ołówku,
wodę w pożółkłe skały,
z przystanią na Zakrzówku.
W końcu gdy księżyc się chował,
ja ciągle jeszcze nie spałem,
pokazał mi ciszę Krakowa,
przerwaną pierwszym hejnałem.
Rawa Mazowiecka – styczeń 2007