Do lasu wiedzie prosta droga,
czerniawy asfalt w piach się zmienia,
na skraju olcha drży nieboga,
nad trawą mgła się rozprzestrzenia.
W głębi leszczyna w pas się kłania,
nęcą orzechy zbyt dojrzałe,
przebiega wstęgę drogi łania,
tuż za nią trzy koziołki małe.
Droga w wijącej ścieżce znika,
obrosłej gęsto w świerk zielony.
Do pnia przybity komunikat:
„Ostoja zwierza, wstęp wzbroniony”.
Pomiędzy jeżyn zaroślami
rosną jałowce krzywe, stare.
Szarpią ostrymi pazurami
niezaproszoną w gąszcz ofiarę.
Labirynt wiedzie na polanę,
zdobną w widlasty liść paproci.
Pod nim, okryty mchu dywanem,
zlany promieniem grzyb się złoci.
Ścieżka z duktami łąkę kroją
tworząc ukośne skrzyżowanie.
Na rogach w czapach wielkich stoją,
słusznego wzrostu, cztery kanie.
Dalej pomiędzy brzozy korą
wzory pajęczyn czynią czary.
Czerwone głowy pną z pokorą
wzdłuż pni zbielałych dwa koźlary.
Pod niebem jastrząb tnie witraże,
w dziupli ryżawy ogon znika.
Opadły z dębu liść pokaże,
gdzie jeszcze znaleźć borowika.
Kosze z wikliny pełne zbiorów,
słońce zaczyna w dół się staczać,
w konarach zapach czuć wieczoru,
głos sowy słychać, pora wracać.
Rawa Mazowiecka październik 2003