ER

ER

Nie wierzyłem, że jeszcze ktoś aż tak wyboRnie,
zwykłe eR w cud wymowy potRafi zamieniać,
do chwili gdy w podRóży po toRach, pokoRnie
słuchałem najlepszego na świecie eR brzmienia.
Dźwięczało na Dzień DobRy, w dRodze do WaRszawy,
w Rezonansie tuRkotu pieRścieni po szynach,
w bufoRach – taRabanach spRawcach stRasznej wrzawy,
w mknących z całą eskoRtą mocaRnych maszynach,
w chRypiącym zapowiedzią steRanym głośniku,
w skRupulatnej kontRoli zjawy – konduktoRki,
w Rozmowach, o Agacie, ChRistie miłośników,
w chytRych kRyminałach, w biogRafii autoRki,
w gRomkich, przy wtórze gwizdów, wjazdach na przystanki,
w Raptownym, tuż przed metą, wielkim poRuszeniu,
w cichym – baRdzo dziękuję za dwie niespodzianki,
w niewypowiedzianym, nigdy, mym imieniu.

Warszawa marzec 2012