Byłem gdzieś w kraju daleko
za niejedną górą i niejedną rzeką.
Na biało-szaro-czerwonym półwyspie
znalazłem w muszli perłę w grodzie Caput Histriae.
Jasny klejnot wypadł z zaciśniętej dłoni,
potoczył się śladami zapisanych stronic
w szepcących dawnym echem żyjących kronikach,
murach starych domów, kamiennych chodnikach.
Poszedłem za nim małą wąziutką ulicą
za rękę razem z moją wielką tajemnicą.
Doszliśmy do wieży gotyckiej urody,
na którą wejść się bałem przez spiralne schody.
Wieża zniknęła nagle, jak kwiat w maga ręce,
a my staliśmy zmoczeni w kamienistej wnęce
pod strugą wodospadu w tęczowych kolorach,
skąd na spacer poszliśmy po tafli jeziora.
Woda czyniąc harce, wciągała w otchłanie,
z morza głębin rzuciła na plażę w Piranie,
potem z nawałnicą słonecznej spiekoty
poniosła nas na falach do Szkocjańskiej Groty.
Sen się kończył toastem i wypitym winem
w komnatach starego zamku z magnatem Erminem,
który władzę dzierżąc w królestwie Vodisek,
mrużąc oko rzekł: sen ten, to był chytry spisek.
Jawa kwiecień 2011