Na równinie uśpionej powiewu szelestem,
pośród trawy strojącej krajobraz jak szata,
obecność swą obwieścił głośnym manifestem,
kojot czczony na prerii, jako stwórca świata.
Zawył na cztery strony, pysk na północ zwrócił
czekając na odpowiedź oddalonej sfory.
Kiedy odzew rodziny wraz z echem powrócił,
krzykiem zaczął uczyć rywali pokory.
Owiane ciszą stepu zwierzęta wypłoszył
przeszywając ich ciała dzikim zawodzeniem,
skowytem niewidzialnych myśliwych rozproszył
strasząc w świetle księżyca opętańczym cieniem.
Wyśpiewując samotnie dźwięki ujarzmienia
pieśń zwycięstwa zakończył przed świtem nad ranem,
przekonany, że wszystkim dał do zrozumienia,
iż od dzisiaj jedynym jest na prerii panem.
Warszawa kwiecień 2010