Powitanie
Łąck łzy kwietniowe wylewał,
od rana skrywanej radości,
gdy po schodach tłum się przelewał
przybyłych na wystawę gości.
Galeria witała otwarcie
przyjaciół zebranych w półkole,
sylwetką malarza na karcie,
szampanem i ciastem na stole.
Peany rozgrzały w pochwale
podniosłych momentów napięcie,
serwując artyście w finale
króciutki poemat w prezencie.
Laureat z przypływem afektu
wyrazy podzięki wygłosił,
na przegląd twórczego efektu
na deser smakoszy zaprosił.
Wystawa
Salonu podwoje otwarto.
W gawiedzi łakomej pokazu,
rozbudził dyskusję zażartą
realizm zebranych obrazów.
Dwie pasje przelano na ściany,
jak perły dwie w twórcy koronie,
ocean pejzaży lustrzanych
i różnej maści piękne konie.
Pejzaże będące wspomnieniem
chwil wspólnych z zakątków rodzimych,
ubrano w periodu odzienie
od wiosny, przez jesień do zimy.
Szlak pierwszy wędrówek dla oczu
beskidzki krajobraz zaczynał,
by leśnym wąwozem po zboczu
w zielonych się schować dolinach.
Szlak drugi to spacer wzdłuż alej
jałowców i starych topoli,
przez buk bieszczadzki, by dalej
w brzezinie odpocząć dowoli.
Na trasę flisacką wieczorem
zabierał spływ krętych potoków,
do zamku nad górskim jeziorem,
pod niebem kłębiastych obłoków.
Wyprawa nabrała rumieńców
wraz z Narwi nurtem na koniec,
gdzie w żółtym kolorze kaczeńców
przy brzegu spotkały się konie.
Zieloną murawę skubały
pasące się klacze przy snopie.
W oddali srokate biegały
ogiery za lisem w galopie.
Czekała, za zdobycz z obławy,
przejażdżka na koniach po wrzosie.
Obrazki z malarskiej wystawy
zakończył zaprzęg na crossie.
Pożegnanie
Z czasem coraz więcej się piło
z kielichów białego szampana.
Na ramach stylowych przybyło
napisów – pozycja sprzedana.
Przybyły też świeże strony
adresów w prywatnym w zeszycie,
wpisanych przez nowych znajomych,
co sztukę kochają nad życie.
Gdy myśli zebrane z pokazu
do księgi złoconej wpisano,
autorską galerię obrazów
westchnieniem ust pożegnano.
Warszawa maj 2004